Mike Oldfield

Platinum (remastsred 2012)


39,02 PLNabout 8,30 EURbrutto

Mike Oldfield | Platinum (remastsred 2012)

Tagi albumu: Mike Oldfield | Platinum (remastsred 2012), Virgin, Mike Oldfield, muzyka elektroniczna, ambient, Tangerine Dream, Klaus Schulze, Vangelis, Jarre, electronic music, Kraftwerk

ARTIST Mike Oldfield
LABEL Virgin
NUMBER 06007 5339423
RECORD DATE 2012 (1979)
MEDIA 1CD
PACKAGE JEWELCASE
Kod produktu 006568

Lista utworów

Part 1 - Airborn
Part 2 - Platinum
Part 3 - Charleston
Part 4 - North Star / Platinum Finale
Woodhenge
Into Wonderland
Punkadiddle
I Got Rhythm
Platinum [live studio session] (Bonus Track)
North Star [2012 mix by Mike Oldfield] (Bonus Track)
Blue Peter [Single A-side] (Bonus Track)

Opis


Zaledwie rok dzieli albumy Incantations i Platinum, a wydaje się, że lata świetlne dzielą rozwiązania aranżacyjne. Akordy otwierające pierwszy epizod suity Platinum brzmią bardzo syntetycznie, chciałoby się nawet rzec "plastikowo" w porównaniu z barokowym rozmachem skrzącej się całą paletą impresjonistycznych barw Incantations - gitara przemawia jednak tym samym, od razu rozpoznawalnym głosem, bez wysiłku snując pół-improwizowane opowieści utrzymane zazwyczaj w mollowej tonacji, spacerujące po dwunastotaktowej strukturze nowoczesnego bluesa albo po prostu przeciągające się kaskadami błyskotliwych, charakterystycznie wysokich i rozedrganych tonów. Wątki rozwijają się bardzo spiesznie - muzyka, która spokojnymi falowaniami zmieniała rejestry i charakter na poprzednich płytach artysty, tutaj aż kipi, przepływając z jednego krótkiego motywu w drugi. Pierwszy epizod suity kończy się atonalnym, jękliwym pochodem opadających nut gitary, po czym rozbrzmiewa od razu motoryczny rytm niemal dyskotekowego epizodu drugiego. Znakomicie brzmi tutaj gitara basowa, podkładająca wyszukane ornamenty pod czyściutką, niezwykle selektywnie brzmiącą ścieżkę perkusyjną - gitara zaś oczywiście dominuje, parafrazując chwytliwy motyw oscylujący między systemem mollowym a pustą kwintą, lekko swingującą i podciąganą w rejony swobodnej improwizacji w jazzowym duchu. Utwór zostaje następnie przedzielony wyrafinowanym, lawirującym wciąż między tonacjami intermezzem, po czym powraca główny motyw, tym razem jednak wykonany nie na gitarze, lecz zaśpiewany przez samego Oldfielda! Utwór pozbawiony jest słów, Oldfield z zapałem wykonuje po prostu improwizowaną wokalizę. Powraca krótkie intermezzo, po czym ścieżka rytmiczna wygasa, otwierając drogę riffowiblaszanych instrumentów dętych. Ten epizod nosi tytuł Charleston i faktycznie jest to popisowa pod wzgledem roztańczenia, rozswingowana kompozycja, pełna frapujących ozdobników gitarowych, fortepianowych nut tańczących całą ławicą niczym neonki w akwarium pełnym jazzowo wygiętych roślin, wreszcie - nie brak tutaj znakomitego, głębokiego basu oraz intrygującego, oddalonego nieco żeńskiego chórku, który snuje surrealistyczną, pływającą agonicznie opowieść o podobnym charakterze jak pieśń towarzysząca dzwonom rurowym w finale pierwszej części albumu Tubular Bells (1973). Finałowy epizod suity Platinum to zaskakująco udyskotekowiona przeróbka utworu North Star Philipa Glassa - ta muzyka najlepiej chyby pasuje do okładki longplaya, wizualizując niebieskie rozbłyski układające się w trajektorie lotu zabłąkanego motyla pośród pulsującej czerni przerywanej tylko smugą obracającej się srebrzystej płyty...
Pierwsza z czterech krótkich impresji to moim zdaniem jeden z najlepszych utworów Oldfielda: Woodhenge. Na tle hipnotycznego, wywijającego się z mroku pulsu ksylofonów, rozbrzmiewa zaspana improwizacja gitarowa, zgrzytliwymi dźwiękami otwierając drogę całej lawinie sunących przez ciemność dźwięków zagranych na najrozmaitszych możliwych instrumentach perkusyjnych i różnorakich "przeszkadzajkach" - w finale pojawią się nawet głuche, zardzewiałe tony dzwonów rurowych. Kolejna miniatura to pierwsza pełnoprawna piosenka Oldfielda (nie licząc On Horseback z finału Ommadawn, która była po pierwsze raczej epizodem całej suity, nie wyszczególniona na kopercie jako osobny utwór, po drugie zaś kojarzyła się raczej z tradycyjnymi irlandzkimi balladami aniżeli z typową piosenką pop). Piosenka śpiewana przez Wendy Roberts nosi tytuł Sally i nie można odmówić jej pewnego uroku zwłaszcza ze względu na nieco staromodną aranżację nawiązującą do przebojów z lat 50-tych. Kolejny utwór to dowcipne, przewrotne połączenie stylu Irish jig i… punk rocka - zresztą tytuł Punkadiddle mówi sam za siebie. Album wieńczy przeróbka piosenki I Got Rhythm George'a Gershwina, jak na ironię bardzo rozciągnieta w czasie, z pełnej swingowego rytmu miniatury przemieniona w niebywale upatetycznioną balladę. Sama koncepcja nie jest zła, trochę może tylko przeszkadzać nader egzaltowany wokal Wendy Roberts, który w przeciwieństwie do jej partii wokalnej całkiem udanej piosenki Sally zbliża niebezpiecznie cały utwór w rejony festiwalu Eurowizji... Na szczęście Mike Oldfield ratuje instrumentalne fragmenty piosenki wdzięcznymi gitarami, pokazując, że z tak skromnego elementu jak opadająca skala durowa i następnie wznoszący się system chromatyczny, można stworzyć elegancką solówkę gitarową.

I. W.

Inni klienci wybrali

Podobne albumy

Kup Przechowaj

Goods in stock

Wysyłamy do 1 dni
Dostawa w do punktu odbioru już od 12zł.
Przesyłkę dostarcza Poczta Polska lub Inpost.
Możliwy odbiór osobisty poza siedzibą sprzedawcy.

Napisz do nas