Gert Emmens, Ruud Heij
Return to the Origin
43,36 PLNabout 9,23 EURbrutto
ARTIST | Gert Emmens Ruud Heij |
LABEL | Groove Unlimited |
NUMBER | EH-001 |
RECORD DATE | 2004 |
MEDIA | 1CD |
PACKAGE | JEWELCASE |
Kod produktu | 004029 |
POPULARITY |
Lista utworów
Opis
Album ten jest podobnie fascynujący jak dokonania Paula Nagle'a - chociaż mimo wszystko Emmens i Heij postępują chyba z "berlińskim spadkiem" w sposób trochę bardziej konserwatywny i mniej chętnie decydują się łączyć nowe elementy ze stylem wypracowanym w muzyce elektronicznej w latach siedemdziesiątych. Byłoby to ryzykowne i epigońskie przedsięwzięcie... ale Emmens i Heij mają niesamowite wyczucie atmosfery "analogowych czasów", nieprzeciętną inwencję melodyczną i talent do rozwijania swoich elektronicznych poematów w intrygujący sposób.
Na płycie znajduje się pięć utworów, a każdy z nich mocno zakorzeniony jest w epoce pulsujących ostinat, alternacji minorowych akordów i onirycznej atmosfery. Album rozpoczyna się w nieco podobnym duchu jak druga część suity Quichotte Tangerine Dream albo nawet introdukcja Phantom Heart Brother z The Dark Side Of The Moog 3 Namlooka i Schulzego. W tle kłębią się opary matowych szumów, raz po raz połyskujących wyraźniejszym tonem zdającym sie otwierać kompozycję pierwszym zdecydowanym motywem muzycznym. Już nie siedzimy przed sprzętem stereofonicznym, tylko znajdujemy się w pierwszym punkcie trasy, którą prowadzą nas dźwięki. Czy to las ery mezozoicznej czy fabryczny krajobraz w kolorach świtu? Trudno powiedzieć, ale nie to jest najważniejsze, trzeba wsłuchać się w każdy dźwięk, w każdej chwili może pojawić się zupełnie inny tonalny obraz... Gdzieś nad głowami słuchacza kołują elektroniczne mewy, które szybowały między dźwiękami składającymi się na kompozycję Rubycon Tangerine Dream - teraz okazuje się, że wprawdzie opuściły teren zagospodarowany przez Edgara Froese, ale za to zadomowiły się w innych rejonach... Tuż potem, w siódmej minucie, zjawia się ostinato, stanowiąc podkład dla frapującej, zdumiewająco świeżej melodii dwudźwięków i akordów. Emmens i Heij malują swój obraz raczej zimowymi farbami, dorysowując kolejne jasnoszare elementy na ciemnoszarym tle - ale raz po raz mignie w fantazji syntezatorowej nić o jaskrawej barwie. W szesnastej minucie wokoder zaintonuje nieco podobną pieśń, jaka rozległa się w przedostatnim utworze na płycie Universal Avenue Double Fantasy...
Drugi utwór rozpoczyna się od murmuranda elektronicznych chórów - brzmi to nieco inaczej, niż w schulzeańskim wydaniu, ale duch zostaje zachowany. Śliski, kosmiczny, wolny akompaniament zbudowany wokół jednej figury wysuwa się to na pierwszy, to na dalszy plan, rywalizując z cieknącymi poświstami i efektami dźwiękowymi. Jeszcze przed drugą minutą wykwitnie bardzo "mandarynkowe" ostinato, przez pierwszych kilka sekund do złudzenia przypominając wybijające źródło ostinatowe z drugiej części suity Rubycon... Potem jednak okazuje się, iż kompozycja rozwija się w innym kierunku, a ucho nie szuka już dalszego, znanego ciągu, tylko czeka na nowe wrażenia... Trzecia kompozycja rozpoczyna się od kryszałowych arpeggiatorowych miraży, w obrębie których pojawią się znienacka specyficzne "wachlarze dźwięków", składające się i rozkładające w dokładnie takim brzmieniu, jak na płycie Spiral Vangelisa! Chyba po raz pierwszy na współcześnie nagranej płycie słychać tak wyraźne echa dawnej epoki. Utwór jest oczywiście tym ciekawszy, iż bynajmniej nie stanowi kopii Ballad ani 3+3 greckiego artysty...
W czwartym poemacie za czerwonawym horyzoncie znika tarcza pomarańczowego (ściślej: mandarynkowego...) słońca, a po fraktalowych łąkach synteazatorowych dźwięków przechadzają się żuki Mandelbrota... W piątej minucie główny głos przejmie ostinato, znów wszywające się w rozimprowizowany materiał prawdziwie berlińskim ściegiem.
Utwór ostatni skonstruowany jest podobnie do poprzedniego - zaczyna się od arytmicznej impresji, stopniowo coraz bardziej porządkowanej, przygotowującej miejsce dla rozwibrowanego ostinata. Uda się w tym fragmencie usłyszeć masywne brzmienie melotronu - nie potrwa to zbyt długo, ale na pewno ucieszy wymagających miłośników dawniejszej elektroniki! Ta płyta jest zanadto uporządkowana jak na potencjalną płytę Klausa Schulze, z drugiej strony za bardzo intuicyjna i otwarta jak na typowy materiał Tangerine Dream. Na przecięciu stylistyk tych dwóch filarów Szkoły Berlińskiej udało się młodszym artystom wyczarować interesujący, niewtórny świat dźwięków. Szczególnie docenić należy fakt, iż płyta brzmi przestrzennie, utwory mają wystarczająco dużo miejsca aby nieograniczenie się rozwijać i nasiąkać różnymi tonalnymi niuansami - przede wszystkim ta przestrzenność przybliża Return to the Origin do elektronicznych dzieł sprzed dwudziestu kilku lat...
I. W.
Inni klienci wybrali
Podobne albumy
Kup Przechowaj
Last items
Wysyłamy do 1 dni
Dostawa w do punktu odbioru już od 12zł.
Przesyłkę dostarcza Poczta Polska lub Inpost.
Możliwy odbiór osobisty poza siedzibą sprzedawcy.